zabili chłopaka, nic im nie był winien, a zabili, przez tory na sagę do domu szedł.<br>- Co mi pani tutaj o Łotyszach - prychnął Jassmont. Wziął Różę pod rękę, wytarł dłonią jej zimny policzek. Skierowali się w stronę domu. Ręka Róży była bardzo chłodna i zupełnie bezwolna. Zacisnął zęby. Baba nie ustępowała, szła za nimi i dudniła swoje.<br>- Jak tak można, niby człowiek kulturalny, pisarz, a tu od razu z gębą, dla drugiego człowieka nie ma uszanowania. Pomożesz człowiekowi, a tu taka nagroda.<br>- Przepraszam panią, jestem zdenerwowany - wybąkał.<br>- Pani pisarzowej koniecznie trzeba do doktora.<br>- Bardzo dziękuję, posłucham pani rady, jeszcze raz za