tak niepozorną na pozór rzeczą, jak dobry, przepraszam - bardzo dobry obiad. Resztki sosu z talerza zbierałem wskazującym palcem, który następnie oblizywałem, co siedzący naprzeciwko mężczyzna obserwował z wyraźną dezaprobatą. Ale miałem go gdzieś, raz się żyje.<br>Na koniec uczty powiadomiłem p. Kasię (to dziewczę, w góralskim stroju), że chciałbym umyć utrudzone spożywaniem kotletów ręce. Z reguły, zwyczaj ten stosowany jest w restauracjach Dalekiego Wschodu, więc tu mógłby być uznany za fanaberię klienta. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dziewczę dygnęło i po chwili przyniosło naczynie z wodą, w której pływał niespodziewany plasterek cytryny. Nic już nie powiedziałem, ale wzorem Piłata umyłem ręce