tylko odpowiednich budynków, ale i olbrzymiego personelu, którego pomieszczenie wymagało z kolei mnóstwa mieszkań. Więc po obu stronach modrej tafli stawu ciągnęły się dwoma rzędami większe i mniejsze "dworki", strojne, wymuskane, zaciszne, tonące w ogrodach i kwieciu. Osią całej tej osady, treścią jej istnienia był ogromny, w pogodnych liniach barokowych utrzymany pałac, ozłocony słoneczną przestrzenią dziedzińca, centralizujący wszystko dokoła.<br>I teraz, acz opuszczony przez swych panów na wygnaniu, zachowywał zwykły urok, stanowił rękojmię powrotu dawnego życia i ładu, nadzieję przetrzymania burzy. Bardzo wiele rąk czepiało się chciwie tej rękojmi i nadziei, bardzo wiele bowiem rodzin polskiej inteligencji i półinteligencji żyło w