Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
więc teraz to, co znieść muszę, też zniosę, ale protestuję, nie pozwolę oflagiem poniewierać...
Jasny gwint, pan mnie tak zirytował, że nie jestem w stanie dłużej z panem rozmawiać...
Pan wybaczy.
Excusez-moi.
Kiedy wstał z ławy, aby odejść skinąwszy mi orlą głową, spostrzegłem, że jest bardzo wysoki i musi uważać, aby nie ćwiknąć ciemieniem w strop, który tu nisko nad nami wisiał.
W takim paradnym ułańskim czaku byłby prawdziwym olbrzymem.
I nawet najbardziej dorodna Czy-Pozwoli-Panna-Krysia nie dorastałaby mu do akselbantów.
Ale teraz, na starość, garbił się.
I swoją orlą głowę nosił wciśniętą w ramiona, przypominając nastroszonego, niedowidzącego
więc teraz to, co znieść muszę, też zniosę, ale protestuję, nie pozwolę oflagiem poniewierać...<br>&lt;page nr=224&gt; Jasny gwint, pan mnie tak zirytował, że nie jestem w stanie dłużej z panem rozmawiać...<br>Pan wybaczy.<br>Excusez-moi.<br>Kiedy wstał z ławy, aby odejść skinąwszy mi orlą głową, spostrzegłem, że jest bardzo wysoki i musi uważać, aby nie ćwiknąć ciemieniem w strop, który tu nisko nad nami wisiał.<br>W takim paradnym ułańskim czaku byłby prawdziwym olbrzymem.<br>I nawet najbardziej dorodna Czy-Pozwoli-Panna-Krysia nie dorastałaby mu do akselbantów.<br>Ale teraz, na starość, garbił się.<br>I swoją orlą głowę nosił wciśniętą w ramiona, przypominając nastroszonego, niedowidzącego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego