jest niedziela, pada deszcz, śmiejemy się <br>z wszechwiedzy dziennikarzy i próżności <br>polityków. Jesteśmy bezradni <br>i pogodni, wydaje nam się, że rozumiemy <br>więcej niż inni.</> <page nr=34><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>MAJ, WIECZÓR</><br>Maj, wieczór, ciepła nieskończoność <br>Oswojone powietrze mówi wieloma językami <br>Łąka przebrana za zwykłego wieśniaka <br>wyrusza w daleką drogę do miasta <br>Ciemny ptak jak smyczek uwija się <br>wokół masywnych skrzypiec dębu <br>Długo <br>Powoli <br>Nieskończenie wolno <br>Zasypia majowy dzień <br>Zmierzch spada jak czarna zasłona którą <br>fotograf - albo kat - zarzucał na głowę <br>i jeszcze godzinami fosforyzuje ciemność <br>Tak tonęły żaglowce, niemo <br>Tak topnieje alpejski lodowiec <br>Stygnie młodość</> <page nr=35><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>TAK NISKO</><br>Tak nisko, tak nisko, pod płaską <br>czapką popołudnia, jakby właśnie