nie może w dziobie udźwignąć kości.<br>- Weź wszystko. Za to, że pomyślałeś.<br>- Och, sab, twoje szczęście jest naszym szczęściem, ty wiesz. Czokidar się żeni, bo ma dobrą pracę, moja cała rodzina ciebie, panie, błogosławi. I sprzątacza rodzina. I ogrodnika. Ty, panie, jesteś jak mocne drzewo, a my jak ptaki, co uwiły gniazda w twoich gałęziach. Ty masz dłoń otwartą i nie wydzielasz miarki ryżu jak w innych domach. Sab - skandował niby zaklęcie unosząc dłonie ku liściastym frędzlom pnączy - niechaj bogini Lakszmi wejdzie w ten dom i tobie, i pani przyniesie dary.<br>Długie cienie padały na ściany, pachniało jak w świątyni płonącym