się wziąć taksówkę, żeby znowu nie natknąć się na jakiegoś gadułę. Szłam do domu piechota. Pamiętam, że na Plantach jacyś pijani mężczyźni krzyczeli za mną, a mnie się to wydało niesłychanie śmieszne, ten idiotyczny splot wypadków, i zaczęłam chichotać jak obłąkana, <page nr=160> i śmiałam się tak, aż doszłam do "Vis-a-vis" i zamówiłam wódkę. Usiadłam przy tym wspaniałym stoliku, z którego widać cała połowę rynku, i popłakałam się w końcu. Płakałam tak jak nigdy wcześniej, jakby to był ostatni płacz w moim życiu, jakbym musiała wypłakać wszystkie łzy. I chyba tak się stało, bo to był ostatni raz. Pamiętam ciszę, chociaż