Typ tekstu: Książka
Autor: Grynberg Henryk
Tytuł: Drohobycz, Drohobycz
Rok: 1997
miał własne buty. I nie każdy gospodarz...

- Tak, tak, boso leżeli...

Moje trzewiki zaczęły się rozpadać. Bo ja ciągle chodziłam, z lasu do lasu. Las, gdy się popatrzy, wydaje się blisko, ale gdy zaczynasz iść, to się oddala. A nie mogłam się zatrzymywać, bo musiałam przejść z lasu do lasu w ciągu nocy, zanim się rozwidniło. Jeśli mi się nie udało, to musiałam kryć się w oborze albo stodole. Czasem udawało mi się wydoić krowę, prosto do ust. To było moje jedyne ciepłe pożywienie. Raz po ciemku zobaczyłam coś na ziemi w lesie. Podchodzę, mężczyzna i kobieta, nieżywi. A spod żakietu kobiety jak
miał własne buty. I nie każdy gospodarz...<br><br>- Tak, tak, boso leżeli...<br><br>Moje trzewiki zaczęły się rozpadać. Bo ja ciągle chodziłam, z lasu do lasu. Las, gdy się popatrzy, wydaje się blisko, ale gdy zaczynasz iść, to się oddala. A nie mogłam się zatrzymywać, bo musiałam przejść z lasu do lasu w ciągu nocy, zanim się rozwidniło. Jeśli mi się nie udało, to musiałam kryć się w oborze albo stodole. Czasem udawało mi się wydoić krowę, prosto do ust. To było moje jedyne ciepłe pożywienie. Raz po ciemku zobaczyłam coś na ziemi w lesie. Podchodzę, mężczyzna i kobieta, nieżywi. A spod żakietu kobiety jak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego