tego, gnana chęcią ucieczki, spódnica zahacza o krzaki, Joanna słyszy trzask dartej tkaniny, nic nie szkodzi, byle dalej, siłą instynktu zatrzymuje się na skraju wąwozu, nie wiedziała, że jest tu jakiś wąwóz, ale jest, widzi go w świetle księżyca, którego tu nie zasłaniają drzewa, wąwóz jest głęboki, jakieś dwadzieścia metrów, w dole płynie strumyk, wąska wstążka nie wypełnia całego koryta, czasem rozlewa się szerzej, biegnie po kamieniach, można tam iść suchą stopą, dobra droga do wędrówki, wyraźny kierunek i woda do picia, Joanna schodzi po niemal pionowym zboczu, trzymając się kawałków skały, stawia stopy na drobnych występach, jeszcze kilka kroków, jeszcze jeden