Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 5 (153)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
Anna i Jerzy R., mieszkający na sąsiedniej parceli. Akurat obydwoje byli w ogrodzie, strzygli żywopłot.
- Tam się pali! - krzyknęli niemal jednocześnie. Jerzy R. rzucił narzędzia i nakazując żonie natychmiastowe wezwanie straży pożarnej, puścił się biegiem do sąsiadów.
Na nic się zdało jednak dobijanie do drzwi wejściowych. Najwyraźniej nikogo nie było w domu. Pan Jerzy pobiegł do drzwi znajdujących się z tyłu domu, ale i te były zamknięte. Próbował szerzej otworzyć okno kuchenne, jednak uniemożliwiły mu to wydobywające się stamtąd kłęby czarnego duszącego dymu. Jeszcze raz podbiegł od frontu i wtedy usłyszał płacz dziecka. Bardzo blisko, tuż za drzwiami.
- Rany Boskie! Rany Boskie
Anna i Jerzy R., mieszkający na sąsiedniej parceli. Akurat obydwoje byli w ogrodzie, strzygli żywopłot.<br>&lt;q&gt;- Tam się pali!&lt;/&gt; - krzyknęli niemal jednocześnie. Jerzy R. rzucił narzędzia i nakazując żonie natychmiastowe wezwanie straży pożarnej, puścił się biegiem do sąsiadów.<br>Na nic się zdało jednak dobijanie do drzwi wejściowych. Najwyraźniej nikogo nie było w domu. Pan Jerzy pobiegł do drzwi znajdujących się z tyłu domu, ale i te były zamknięte. Próbował szerzej otworzyć okno kuchenne, jednak uniemożliwiły mu to wydobywające się stamtąd kłęby czarnego duszącego dymu. Jeszcze raz podbiegł od frontu i wtedy usłyszał płacz dziecka. Bardzo blisko, tuż za drzwiami.<br>&lt;q&gt;- Rany Boskie! Rany Boskie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego