lecz czas liczył się za bardzo, by zadawał sobie trud przeszukiwania nieprzytomnego jeńca.<br>Kula - teraz już wiedział, że z beryla - trafiła kucającego mężczyznę w prawe kolano, rozorała udo i nie sięgając biodra, wyszła na zewnątrz. Czerwieni było dużo, ale głównie pod postacią rozbryzganej tkanki mięśniowej.<br>Nie zwalniając, strzelił z tetetki w lewy nadgarstek leżącego, złapał w biegu jego automat i łamiąc co słabsze krzaki, pognał w górę strumienia.<br>Pod koniec biegł już środkiem nurtu. Woda miała może ze dwa stopnie. Prawie nie czuł bólu, dopóki na pół stojąca, na pół przewieszona przez pień dziewczyna nie obejrzała się, nie zobaczyła go i nie