szmat drogi. Cztery razy słyszymy z głośników zapowiedź po angielsku, malajsku, chińsku i japońsku, że właśnie podchodzimy do lądowania, że załoga dziękuje pasażerom i ma nadzieję, iż znowu spotkamy się na pokładzie. Cztery razy zniżamy się nad stolicę Sabah, zrównaną z ziemią przez Japończyków, teraz odbudowaną. Trzy razy wieża kontrolna w ostatniej chwili cofa zgodę na lądowanie i pilot podrywa maszynę, wspina się, aby znaleźć się na wysokości dogodnej do spacerów wokół góry wdowy po Chińczyku.<br> Wreszcie za czwartym razem rozcapierzają się skrzydła odrzutowca, aby zmniejszyć szybkość przy lądowaniu, wysuwa się podwozie i koła w jednej chwili rozpoczynają pęd po ziemi Borneo.<br> Na