Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
się przy nasypie, niebawem upał zaczął doskwierać, pot lśnił na zbrunatniałych ciałach. Słońce prażyło ze szklistego nieba. Wiatr nadlatujący ze wschodu buchał jak z pieca i nie przynosił ochłody. Jaśka nie mogła wytrzymać przy kotle, w którym warzył się wrzątek, wychodziła na powietrze przed szopę w cień pod dachem i wachlowała się gazetą, patrząc z dala na krzątających się w skwarze robotników i robotnice, które zrzuciły bluzki i pracowały w stanikach. Walec parowy pyrkotał mozolnie, tocząc się z wolna po nasypie. Od zgiętych w kabłąk grzbietów dochodziło monotonne wołanie: "Raz, dwa wziali!... Put' padniali!... Raz, dwa drużno!... Rabotat' nużno!" Powietrze jakby
się przy nasypie, niebawem upał zaczął doskwierać, pot lśnił na zbrunatniałych ciałach. Słońce prażyło ze szklistego nieba. Wiatr nadlatujący ze wschodu buchał jak z pieca i nie przynosił ochłody. Jaśka nie mogła wytrzymać przy kotle, w którym warzył się wrzątek, wychodziła na powietrze przed szopę w cień pod dachem i wachlowała się gazetą, patrząc z dala na krzątających się w skwarze robotników i robotnice, które zrzuciły bluzki i pracowały w stanikach. Walec parowy pyrkotał mozolnie, tocząc się z wolna po nasypie. Od zgiętych w kabłąk grzbietów dochodziło monotonne wołanie: "<foreign>Raz, dwa wziali!... Put' padniali!... Raz, dwa drużno!... Rabotat' nużno!</>" Powietrze jakby
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego