Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
je zasłaniali. Ksiądz Piolanti przestał się oglądać. Z powodu tłoku w moim przedziale nie mógłby mnie dostrzec. Natomiast mnie się jego wielka ruda głowa czasem w szczelinie pomiędzy ludźmi, zewsząd napierającymi, ukazywała. Kolebała się bezwolnie. Ksiądz najpewniej drzemał. Próbowałem i ja zamknąć oczy. Ale o spaniu nie było mowy: Wysłużony wagon trząsł i zgrzytał. Pociąg wlókł się. Na wszystkich stacjach przystawał Dusiłem się wtedy, nie mogąc się doczekać, aż ruszy. Ruszał. Oddychałem. Znowu się zatrzymywał i znowu powiew zastygał. I tak przez pół godziny.
Wreszcie - Lazaretto. Małe miasteczko, opustoszałe o tej porze dnia. Przemierzamy je całe w dziesięć minut. Po drugiej
je zasłaniali. Ksiądz Piolanti przestał się oglądać. Z powodu tłoku w moim przedziale nie mógłby mnie dostrzec. Natomiast mnie się jego wielka ruda głowa czasem w szczelinie pomiędzy ludźmi, zewsząd napierającymi, ukazywała. Kolebała się bezwolnie. Ksiądz najpewniej drzemał. Próbowałem i ja zamknąć oczy. Ale o spaniu nie było mowy: Wysłużony wagon trząsł i zgrzytał. Pociąg wlókł się. Na wszystkich stacjach przystawał Dusiłem się wtedy, nie mogąc się doczekać, aż ruszy. Ruszał. Oddychałem. Znowu się zatrzymywał i znowu powiew zastygał. I tak przez pół godziny.<br>Wreszcie - Lazaretto. Małe miasteczko, opustoszałe o tej porze dnia. Przemierzamy je całe w dziesięć minut. Po drugiej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego