ogródkiem.<br>Wszystko się zgadzało. Nic się nie zmieniło, poza drzewkami w ogródku: były znacznie wyższe. Ale poza tym - to samo, co przed laty, nawet prosta, wiejska klamka wykonana z jednego żelaznego pręta, zgiętego jak pogrzebacz. I tabliczka na pierwszych drzwiach po prawej stronie korytarzyka - mosiężna, z wyrytym rondówką nazwiskiem.<br>Konrad wahał się, czy pójść z nią. Najpierw miał pomysł, że tylko zostawi jej torbę, a sam pójdzie zwiedzać miasteczko. Potem jednak doszedł do wniosku, że skoro nie wiadomo, czy babcia Jedwabińska w ogóle jest w domu, nie powinien zostawiać Aurelii samej, objuczonej jego bagażem. Stali więc w niskim, bielonym <page nr=45> korytarzyku, wiodącym na