kreska na małej, wyblakłej fotografii to jedyny widoczny ślad, jaki pozostał po owej pięknej aleji, którą przybyło tu moje dzieciństwo na parę słonecznych, beztroskich lat i odrobinę zatroskanych zim.<br> Ojciec, tak jak na to wygląda na wspomnianym zdjęciu, był w Miedzyniu gospodarzem-outsiderem. Majątek kupiony w stanie powojennej ruiny z walącymi się, zaniedbanymi budynkami, ugorami i zapuszczonym ogrodem doprowadził (zapewne sporymi nakładami) do stanu zewnętrznego rozkwitu. Odremontowane zabudowania folwarczne, odnowiony dom, odtworzony inwentarz, uprawione pola <br>- wszystko to dźwignął z ruiny niczym scenograf wznoszący dekorację do nowej odsłony sztuki, w której tak mało miał brać udziału, a głównymi aktorami mieli być moja macocha