Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
mawiał zawsze nieoceniony Jurek Fischbach - nasz lekarz.
I tak dzień za dniem, noc za nocą. Po prostu żegluga. Zwlekam się z zalanej wodą koi, wciągam ociekające Pacyfikiem sztormiaki, wylewam ocean z butów. Mokre mapy, mokry dziennik, mokre jadło. Mila za milą na wschód. A jednak bywa, że śpiewam.
Wciąż porządkuję, walczę z wodą rujnującą zapasy. Jedyne, co mam suche, to owe pakunki tygodniowe z odzieżą. Kiedy zaczęła się powódź, zrobiłem desperacki, ale chyba właściwy numer: poświęcając resztę plastiku, każdą z paczek owinąłem dodatkową torbą. Wodne piekło skończy się kiedyś, a mokra odzież pozostałaby przekleństwem do końca rejsu. Ocean nie wybacza.

Wciąż
mawiał zawsze nieoceniony Jurek Fischbach - nasz lekarz.<br> I tak dzień za dniem, noc za nocą. Po prostu żegluga. Zwlekam się z zalanej wodą koi, wciągam ociekające Pacyfikiem sztormiaki, wylewam ocean z butów. Mokre mapy, mokry dziennik, mokre jadło. Mila za milą na wschód. A jednak bywa, że śpiewam.<br> Wciąż porządkuję, walczę z wodą rujnującą zapasy. Jedyne, co mam suche, to owe pakunki tygodniowe z odzieżą. Kiedy zaczęła się powódź, zrobiłem desperacki, ale chyba właściwy numer: poświęcając resztę plastiku, każdą z paczek owinąłem dodatkową torbą. Wodne piekło skończy się kiedyś, a mokra odzież pozostałaby przekleństwem do końca rejsu. Ocean nie wybacza. <br><br>&lt;tit&gt;Wciąż
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego