listę. <br>Z jego umiłowaniem historii wtedy musiało mu się zdawać, że zbliża się wielki przełom - moment, w którym naród pozna prawdę, spadną łuski z oczu i będzie wiadomo, kto miał od początku rację, kto kłamał, kto był naiwny, kto donosił. Dokumenty wskażą winnych. Wyszkowski się tą wizją nie podnieca, nie wali pięścią w stół. Pytany, czy ma żal do Niezabitowskiej, czy uważa, że ta kobieta, donosząc, wyrządziła mu krzywdę - unosi ze zdumieniem brwi: Ależ skąd! Słaba kobieta, dała się pewnie zastraszyć, ale esbekom nie powiedziała nic, co by mogło mi zaszkodzić. Kiedy powtarzam pytanie po raz trzeci, prosząc o osobistą opinię