tak zwany dobry klimat, ale klimat to za mało. Zainteresowanie przedsiębiorców chilijskich (i polskich) jest znikome, jedno-dwa zapytania dziennie, które później rozpływają się w korespondencji, tak że trudno nawet ocenić, co z nich wynikło. Jedni i drudzy spoglądają na Brazylię, na wielkich i bogatych.<br>W sumie pozostaje raczej wrażenie walki z wiatrakami. W tej sytuacji pomysł, żeby oceniać działalność ambasadorów na podstawie wzrostu eksportu, wydaje się nie fair. Ekonomizacja dyplomacji musi zacząć się w Warszawie, a nie na antypodach. Może na przykład sprywatyzować radców handlowych, dać im prowizję, przerobić z urzędników na przedsiębiorców? Może ich zadania zlecić miejscowej firmie? Polska musi miewć