ławie.<br><br>Ból się skrzętny w twych wargach trzepocze,<br>Aż myśl zbawcza w twym bólu urasta:<br>"Wiem co zrobię! Obetnę warkocze<br>I na sprzedaż poniosę do miasta!<br><br>Głód je co dzień przepala zarzewiem,<br>Co dzień wiotsze i wartość już tracą.<br>Tak mi smutno i straszno, bo nie wiem,<br>Ile ludzie za warkocz zapłacą?''</><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>ŚNIEG</><br><br>Pamiętam ów ruchliwie rozbłyskany szron<br>I śniegu ociężałe w gałęziach nawiesie,<br>I jego nieustanny z drzew na ziemię zron,<br>I uczucie, że w słońcu razem z śniegiem skrzę się.<br><br>A on ciągle narastał, tu w kopiec, tam - w stos,<br>I drzewom białych czupryn coraz to dokładał,<br>Ślepił oczy