mi sprzyja... Nieprawda. Nie kochasz mnie. I tyle. <br>- Może tobie się wydaje, że jesteś we mnie zakochany? <br>- Od tej chwili, kiedy zmarzłem na kość w pałatce i przyszedłem do ciebie ogrzać ręce. Sonia, ty żadnego z nas nie kochałaś, prawda? To ciebie kochają, to ty jesteś do kochania. Dla ciebie warto żyć, Sonia. Chociaż ciebie już dawno nie będzie. Co ja mówię? O, ty jesteś w trawie. W burzanach. W garści ziemi. Jak będę umierał... Wtedy właśnie, jak będę umierał. Sonia. <br>Tulił twarz do jej rąk i kolan, niespodzianie uczuła jego łzy spływające po swoich rękach, patrzyła spokojnie, nieporuszona, myśląc z