w Polsce w styczniu 1992 - zewsząd dochodziły ponure wieści, tak różne od tych, które budziły euforię na jesieni roku 1989. Powiedziałem Szymborskiej, że to, co mnie najbardziej przygnębia, to fakt, że po raz nie wiadomo który w historii to, co udało się gdzieś wypracować, zostaje gdzieś indziej strwonione (najprostszy przykład: wartość bezkrwawej rewolucji w Europie Środkowej przekreślona poniekąd przez rozwój wydarzeń w Jugosławii). Dzieje się zatem tak, jakbyśmy nie umieli w skali globu niczego się nauczyć (ani od sąsiadów, ani z własnej historii), jakbyśmy stale powtarzali te same błędy. Na to dość banalne uogólnienie, na które byłoby zapewne stać byle kogo