na pośpiech tobołek, związał <br>Kaziowymi sznurowadłami.<br>Korytarz wyłożony wyrudziałym brązowym chodnikiem, <br>z czarnymi, równie wyblakłymi pasami bo bokach, skręcał <br>za ostatnią sypialnią w ślepy zaułek. Zamykały <br>go drzwi prowadzące na mały balkonik, zastawione wysokimi <br>kwietnikami i skrzynkami z paprocią. Koniec. Przejścia <br>nie ma. Od balkonu prowadziły w dół kręte i wąskie <br>schodki przeciwpożarowe, zardzewiałe od deszczu i nieprzydatności. <br>Poza Pinokiem, Adamem, Kaziem i paru innymi chłopcami nikt tych <br>drzwi nigdy nie otwierał.<br>- Palcem, stary, pokonasz, byle zakrzywić i spłaszczyć <br>na końcu - pouczał Adama zaraz po jego przyjeździe <br>do Kalenia Pinokio.<br>- Wytrych? - skrzywił się wtedy lekko Adam. - Nie <br>potępiam, ale osobiście nie