Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 47
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1994
piechotą. Na wierzchołku droga zakręca ostrym łukiem i zaczyna schodzić w dół - jeszcze kilkadziesiąt metrów wśród drzew, a potem już odsłoniętym zboczem, w które wycelowane są serbskie lufy. Na zakręcie (podobnie jak na dole, gdzie kończy się zjazd) posterunek bośniackiej "wojennej policji", czyli żandarmerii, która kieruje ruchem samochodów. Jest zbyt wąsko, by mogły się minąć dwa samochody. Korzystając z ostatnich promieni słońca schodzimy kilka metrów, by popatrzeć na leżące w dole Sarajewo i otaczające je wzgórza. Izet pokazuje, gdzie są Serbowie. Jest spokojnie, pierwsze strzały usłyszymy dopiero po zmierzchu. Kierowcy przed chwilą dowiedzieli się, że mają zjechać nieznaną sobie górską drogą
piechotą. Na wierzchołku droga zakręca ostrym łukiem i zaczyna schodzić w dół - jeszcze kilkadziesiąt metrów wśród drzew, a potem już odsłoniętym zboczem, w które wycelowane są serbskie lufy. Na zakręcie (podobnie jak na dole, gdzie kończy się zjazd) posterunek bośniackiej "wojennej policji", czyli żandarmerii, która kieruje ruchem samochodów. Jest zbyt wąsko, by mogły się minąć dwa samochody. Korzystając z ostatnich promieni słońca schodzimy kilka metrów, by popatrzeć na leżące w dole Sarajewo i otaczające je wzgórza. Izet pokazuje, gdzie są Serbowie. Jest spokojnie, pierwsze strzały usłyszymy dopiero po zmierzchu. Kierowcy przed chwilą dowiedzieli się, że mają zjechać nieznaną sobie górską drogą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego