mężczyzn, do kobiet, do żonatych, do wdów, do dziewcząt. <br>Czasami rzucał słowo krótkie i mocne jak piorun, które wstrząsało zebranymi. <br>Czasami czynił wyrzuty. Ale wtedy zaraz poprzez groźny ton jego głosu przebijał <br>żal, że musi tak mówić, połączony z głęboką tkliwością. Ciągle powracał do jednego: <br>"Nie myślcie o tym, co wasze; o tym myślcie, co jest bliźniego". Godziny biegły, <br>a oni słuchali go. W końcu przerwał, aby można było zjeść wieczerzę. Zaraz też <br>przepchnęły się przez tłum kobiety z chlebem i z winem. Spieszyły ku niemu wszystkie: <br>każda chciała mu służyć. Otoczyły go. On jednak zdawał się nie widzieć ich gorliwości