Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
odprawiłem swojego kuzyna, nie mogąc patrzeć na
jego popłoch i męki, jakie przeżywał w gościnie wśród nas, obłąkańców.
Jakże on szybko zmykał!
Przejmujący to widok, gdy trzeźwego na umyśle ścigać zacznie
popłoch szaleństwa.
Więc fika nogami, traci oparcie, ziemia umyka mu spod nóg, jakby
nagle uświadomił sobie, że dynda na wątłej nitce trzeźwości.
Bo tak to jest w rzeczy samej, tylko lepiej uświadomić to sobie
zawczasu.
Od tamtego dnia, czekając na Helenę, narzuciłem sobie twarde
rygory.
Kuzyn bowiem prawie mimochodem, lecz wyraźnie dał mi do
zrozumienia, jak bardzo Helena przeżywała moje okaleczenie.
Uświadomił mi, że właśnie tym przejmowała się najbardziej.
Przeto
odprawiłem swojego kuzyna, nie mogąc patrzeć na<br>jego popłoch i męki, jakie przeżywał w gościnie wśród nas, obłąkańców.<br> Jakże on szybko zmykał!<br> Przejmujący to widok, gdy trzeźwego na umyśle ścigać zacznie<br>popłoch szaleństwa.<br> Więc fika nogami, traci oparcie, ziemia umyka mu spod nóg, jakby<br>nagle uświadomił sobie, że dynda na wątłej nitce trzeźwości.<br> Bo tak to jest w rzeczy samej, tylko lepiej uświadomić to sobie<br>zawczasu.<br> Od tamtego dnia, czekając na Helenę, narzuciłem sobie twarde<br>rygory.<br> Kuzyn bowiem prawie mimochodem, lecz wyraźnie dał mi do<br>zrozumienia, jak bardzo Helena przeżywała moje okaleczenie.<br> Uświadomił mi, że właśnie tym przejmowała się najbardziej.<br> Przeto
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego