Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
nieżyczliwie. Pchnięciem ręki zatrzasnął drzwiczki.
Krótko szczeknął, żebym wysiadał. Cywil obszukał mnie metodycznie, kiedy leżałem na masce z szeroko rozstawionymi nogami. Wyjął kluczyki ze stacyjki, z rozmachem rzucił je między rzędy kapuścianych główek. Policjanci w tym czasie przeszukiwali samochód.
Helikopter wystartował, opuścił nos, podniósł ogon i tak pochylony, jak szarżująca ważka z dużą prędkością odleciał na północny zachód. Policjanci załadowali się do swoich radiowozów i odjechali w stronę Rypina. Zostawili mnie na drodze obojętnie, jakbym dla nich nie istniał.
Rozdział XXVII
Zakląłem, bo mnie oświeciło, o co im szło. Odnalezienie kluczyków zajęło mi z kwadrans, do Warszawy pędziłem na złamanie karku
nieżyczliwie. Pchnięciem ręki zatrzasnął drzwiczki.<br>Krótko szczeknął, żebym wysiadał. Cywil obszukał mnie metodycznie, kiedy leżałem na masce z szeroko rozstawionymi nogami. Wyjął kluczyki ze stacyjki, z rozmachem rzucił je między rzędy kapuścianych główek. Policjanci w tym czasie przeszukiwali samochód. <br>Helikopter wystartował, opuścił nos, podniósł ogon i tak pochylony, jak szarżująca ważka z dużą prędkością odleciał na północny zachód. Policjanci załadowali się do swoich radiowozów i odjechali w stronę Rypina. Zostawili mnie na drodze obojętnie, jakbym dla nich nie istniał.&lt;/&gt;<br>&lt;div&gt;&lt;tit&gt;Rozdział XXVII&lt;/&gt;<br>Zakląłem, bo mnie oświeciło, o co im szło. Odnalezienie kluczyków zajęło mi z kwadrans, do Warszawy pędziłem na złamanie karku
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego