Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
daleko szczekał pies.
Cicho, bardzo cicho, a potem głośniej i głośniej z każdą chwilą warczał bębenek Przewodnika.
Gwardia wchodziła na stadion.
Szli szóstkami. Przewodnik tańczył w takt wybijanego przez siebie rytmu. Cały czas poruszał głową, jakby się rozglądał, obserwował zebranych na stadionie ludzi, chciał wszystkich zapamiętać - ich twarze, losy, życie wbić w rytm werbla, zamknąć wszystkie naraz w szaleńczym takcie.
Puste oczodoły patrzyły na ludzi.
Jakaś kobieta zaszlochała, gdy Przewodnik zatrzymał na niej spojrzenie zarośniętych jam ocznych.
Lecz on nie zważał na ten krzyk. Przyprowadził sotnię, tak jak wiódł ją zawsze od chwili, gdy wyłupiono mu oczy i nauczono magii.
Gwardziści
daleko szczekał pies.<br>Cicho, bardzo cicho, a potem głośniej i głośniej z każdą chwilą warczał bębenek Przewodnika.<br>Gwardia wchodziła na stadion.<br>Szli szóstkami. Przewodnik tańczył w takt wybijanego przez siebie rytmu. Cały czas poruszał głową, jakby się rozglądał, obserwował zebranych na stadionie ludzi, chciał wszystkich zapamiętać - ich twarze, losy, życie wbić w rytm werbla, zamknąć wszystkie naraz w szaleńczym takcie.<br>Puste oczodoły patrzyły na ludzi.<br>Jakaś kobieta zaszlochała, gdy Przewodnik zatrzymał na niej spojrzenie zarośniętych jam ocznych.<br>Lecz on nie zważał na ten krzyk. Przyprowadził sotnię, tak jak wiódł ją zawsze od chwili, gdy wyłupiono mu oczy i nauczono magii.<br>Gwardziści
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego