Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
po prostu bawię się w Don Corleonego, przysługa tu, przysługa tam.
Hunt skinął głową.
- W takim razie za to zapłacę od ręki - powiedział, spoglądając z dołu na sięgającego ku gałce drzwi sneakera.
- Za co?
- Gubią mi się bez przerwy ludzie, myślą, że jak wyłączą telefon, to mają wolne. Nie chciałbym wciągać w to wewnętrznych, ale powinni przecież znać rygor. Mógłby pan ustawić na nich sita? Dzień, dwa. Anzelm Preslawny i Marina Vassone. Zaraz dam panu ich numery.
Hedge wzruszył ramionami.
- Nie ma sprawy.
Hunt wstał, odebrał od Lucyfera kopertę i podał ją Skrytojebcy. W kontynuacji tego ruchu uścisnęli sobie ręce. Z
po prostu bawię się w Don Corleonego, przysługa tu, przysługa tam. <br>Hunt skinął głową. <br>- W takim razie za to zapłacę od ręki - powiedział, spoglądając z dołu na sięgającego ku gałce drzwi &lt;orig&gt;sneakera&lt;/&gt;.<br>- Za co?<br>- Gubią mi się bez przerwy ludzie, myślą, że jak wyłączą telefon, to mają wolne. Nie chciałbym wciągać w to wewnętrznych, ale powinni przecież znać rygor. Mógłby pan ustawić na nich sita? Dzień, dwa. Anzelm Preslawny i Marina Vassone. Zaraz dam panu ich numery. <br>Hedge wzruszył ramionami. <br>- Nie ma sprawy. <br>Hunt wstał, odebrał od Lucyfera kopertę i podał ją Skrytojebcy. W kontynuacji tego ruchu uścisnęli sobie ręce. Z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego