Typ tekstu: Książka
Autor: Bojarska Teresa
Tytuł: Świtanie, przemijanie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1980
nie było. Jakby jeszcze niedawno nie kręciła się, urocza i zgrabna niczym modelka. Teraz panie musiały same sprzątać. Niektórym, zwłaszcza Surmowej i pani Inie, przychodziło to z trudem. Hania próbowała wyręczać matkę. Była jednak jeszcze mało sprawna, wciąż utykała na kulach. W tajemnicy zwierzyła się jednak Marcie, że wieczorami i wczesnym świtem wymyka się do parku. Tam, świadoma, że nikt na nią nie patrzy, ćwiczy chodzenie.
- Płaczę, łzy lecą ciurkiem, ale idę. Przewracam się. Mam porozbijane i obtarte kolana i ręce, bo podpieram się dłońmi, odruchowo. Wczoraj przeszłam bez podpory, nawet bez laski, od lipy do graba. Sukces. Cieszę się. Muszę
nie było. Jakby jeszcze niedawno nie kręciła się, urocza i zgrabna niczym modelka. Teraz panie musiały same sprzątać. Niektórym, zwłaszcza Surmowej i pani Inie, przychodziło to z trudem. Hania próbowała wyręczać matkę. Była jednak jeszcze mało sprawna, wciąż utykała na kulach. W tajemnicy zwierzyła się jednak Marcie, że wieczorami i wczesnym świtem wymyka się do parku. Tam, świadoma, że nikt na nią nie patrzy, ćwiczy chodzenie.<br> - Płaczę, łzy lecą ciurkiem, ale idę. Przewracam się. Mam porozbijane i obtarte kolana i ręce, bo podpieram się dłońmi, odruchowo. Wczoraj przeszłam bez podpory, nawet bez laski, od lipy do graba. Sukces. Cieszę się. Muszę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego