Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
i wychyliła go jednym haustem, nie zwracając uwagi, że nikt nie dotrzymuje jej towarzystwa. Ojciec stał z rękami założonymi do tyłu i milczał, aby nie przedłużać tej nieproszonej wizyty.

Zarieczycha obrzuciła go wrogim spojrzeniem.

- Ty, Stanisławie Bernardowiczu, skarę na mnie nie pisz. Atramentu szkoda... Brat mój nie pozwoli skrzywdzić biednej wdowy...

Zarieczycha była postrachem miasteczka; mieszkała w swoich dobrach odległych o trzydzieści wiorst od Wielkich Łuk i co niedziela przyjeżdżała do cerkwi rozłożystymi saniami albo tarantasem zaprzężonym w parę rosłych, dobrze utrzymanych koni. Ta zażywna i krzepka, ponad siedemdziesiąt lat licząca starucha, która jednym uderzeniem pięści rozbijała jabłko na miazgę, lubiła
i wychyliła go jednym haustem, nie zwracając uwagi, że nikt nie dotrzymuje jej towarzystwa. Ojciec stał z rękami założonymi do tyłu i milczał, aby nie przedłużać tej nieproszonej wizyty.<br><br>Zarieczycha obrzuciła go wrogim spojrzeniem.<br><br>- Ty, Stanisławie Bernardowiczu, skarę na mnie nie pisz. Atramentu szkoda... Brat mój nie pozwoli skrzywdzić biednej wdowy...<br><br>Zarieczycha była postrachem miasteczka; mieszkała w swoich dobrach odległych o trzydzieści wiorst od Wielkich Łuk i co niedziela przyjeżdżała do cerkwi rozłożystymi saniami albo tarantasem zaprzężonym w parę rosłych, dobrze utrzymanych koni. Ta zażywna i krzepka, ponad siedemdziesiąt lat licząca starucha, która jednym uderzeniem pięści rozbijała jabłko na miazgę, lubiła
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego