na własne onieśmielenie, prostaka wobec cywilizacji wyrafinowanej. Zamknięta w kokonie swojej francuskości, ani domyślała się, jak mógł ją osądzać ktoś spoza tego kokonu. Z trzech koleżanek imieniem Simone w École Normale Supérieure - ona, Simone Weil, Simone Petrément - ta Simone była w swoim przekonaniu najbardziej wyzwolona, w istocie najlepiej reprezentująca "dyskretny wdzięk burżuazji" francuskiej. Nie mogłem jej wybaczyć podłości w ich wspólnej z Sartre`em obławie na Camusa. Sytuacja jak z baśni-moralitetu: prawy, szlachetny, prawdomówny człowiek i wielki pisarz opluwany przez parę tak zwanych intelektualistów w imię politycznej poprawności. Jakie doktrynerskie zaślepienie, jeżeli aż całą powieść musiała napisać, Les mandarins, żeby