poruszać się ruchem sinusoidalnym od stanów niskich poziomu po wysoki - i z powrotem, poszukująco, z rozpiętym żaglem natchnienia. Musimy się liczyć z naszymi przyzwyczajeniami, ale przecież nie do końca. Jeżeli zaczynamy od win bułgarskich, "sofijskich" powiedzmy, i wspinamy się ku winom typu Bordeaux, to musimy, niejako po drodze, zauważyć wina węgierskie, na przykład. Jeżeli poruszamy się wśród burgundzkich czy toskańskich, to w samym ich świecie, jak w morzu można zatonąć (tyle miejsc, winnic, piwnic, roczników!). A przecież wśród nich kolorowymi strumyczkami przepływają dobre, lecz mniej znane wina jugosłowiańskie, greckie, hiszpańskie, a ostatnio coraz częściej australijskie, chilijskie, południowoafrykańskie, nie mówiąc już o