głowie mu huczało, przed oczami latały ogniste kręgi i czarne płatki. Zatoczył się lekko, więc babcia podtrzymała go tą ręką, w której dzierżyła zielone piórka koperku. Poszedł za nią w poczuciu klęski.<br>Na jego widok Aurelia parsknęła krótkim śmiechem. Niezbyt grzecznie to wypadło, mogłaby się, doprawdy, powstrzymać od odruchowych przejawów wesołości na widok cudzej niedoli. Czuł się okropnie. Okropnie.<br>Potraktowany jak dziecko, obmyty, poklepany i nasmarowany zwykłym, brzydko pachnącym olejem rzepakowym, Konrad został wreszcie usadzony za stołem i zmuszony do zjedzenia zupy jarzynowej oraz naleśników z mięsem i doprawionej śmietaną sałaty. Owszem - bardzo mu to wszystko smakowało, ale na Aurelię nie