dnia mój świat przewrócił się do góry nogami. Nie potrafię dokładnie opisać, co się stało. Z zewnątrz to wyglądało banalnie: ot, rozmowa z pewnymi ludźmi i potem refleksje... Niby nic. Ale wtedy właśnie On mnie dotknął. Jak? Co to było? <br>Nie wiem. Nie umiem tego nazwać... To coś tak bardzo wewnętrznego, że nasz język nie ma słów, które mogłyby opisać to, co wtedy czułem.<br>Mówię: "dotknięcie". Coś w tym jest, ale to nie było nic fizycznego. Wydaje mi się, że gdzieś tam, głęboko, coś we mnie umiało to wydarzenie, to przeżycie, właściwie rozpoznać. I nazwać.<br>Pewnie miałbym wiele wątpliwości, że autosugestia