Typ tekstu: Książka
Autor: Krystian Lupa
Tytuł: Podglądania
Rok: 2003
próbowałem wchodzić w dysputy albo sprzeczki z dorosłymi. Ciągle tkwił w nim zabobonny lęk przed dorosłymi - lękliwy respekt przed wściekłym, wszechwładnym, pijanym ojcem. Tam nie było żadnej dyskusji ani rozmowy - stamtąd padały rozkazy, nie zawsze racjonalne i zrozumiałe, których trzeba było po prostu słuchać. Pamiętam zimowe popołudnie. Była straszna ślizgawica, wiał mroźny wiatr. Przyjechaliśmy właśnie pociągiem do Jastrzębia. Szliśmy (wówczas - bo wtedy ciągle zmieniały się mody) torami, a potem schodziliśmy ze stromego, wysokiego nasypu

na ulicę. No - naprawdę było bardzo ślisko. Raz on się przewracał, raz ja. W końcu ogarnął nas jakiś szaleńczy śmiech. Śmialiśmy się, padaliśmy i wstawaliśmy, wzajemnie się
próbowałem wchodzić w dysputy albo sprzeczki z dorosłymi. Ciągle tkwił w nim zabobonny lęk przed dorosłymi - lękliwy respekt przed wściekłym, wszechwładnym, pijanym ojcem. Tam nie było żadnej dyskusji ani rozmowy - stamtąd padały rozkazy, nie zawsze racjonalne i zrozumiałe, których trzeba było po prostu słuchać. Pamiętam zimowe popołudnie. Była straszna ślizgawica, wiał mroźny wiatr. Przyjechaliśmy właśnie pociągiem do Jastrzębia. Szliśmy (wówczas - bo wtedy ciągle zmieniały się mody) torami, a potem schodziliśmy ze stromego, wysokiego nasypu<br> &lt;page nr=129&gt;<br> na ulicę. No - naprawdę było bardzo ślisko. Raz on się przewracał, raz ja. W końcu ogarnął nas jakiś szaleńczy śmiech. Śmialiśmy się, padaliśmy i wstawaliśmy, wzajemnie się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego