bowiem, że znowuż go okpiono. "Mój Boże, gdzież jest ta fotografia? Ach, tak, u ciotki. Muszę ją zabrać". A oto nowy obraz nasuwa wspomnienie. W pokoju jest duszno, w kącie pali się mała lampka, jest noc, obok łóżka Lucjana siedzi z przymkniętymi oczami kiwająca się kobieta. Za oknami piekło: śnieżyca, wicher. Pościel piecze ciało i pachnie gorączką. Właściwie już wszystko minęło, całe to przesilenie, tyfus, ale niemniej noce są bezsenne i koszmarne. Raptem za drzwiami hałas, bieganina, powitania, odgłosy pocałunków, dźwięk dzwonków odjeżdżających sań. Potem cisza, jakieś szepty i drzwi się cichutko otwierają. Wchodzą dwie postaci, jedna z nich pochyla się