w sobie naszych śmierci<br>przeczuciem,<br>Dwojga śmierci, co w jednym pragną spełnić się<br>domu.<br><br>Rwie się w strzępy wichura, jakby szumna jej grzywa<br>Rozszarpała się nagle o sękatą głąb lasu.<br>Życie, niegdyś zranione, z żył we trwodze upływa,<br>Coraz bardziej na uśmiech brak odwagi i czasu!<br><br>Ponad zakres śnieżycy, ponad wicher i zamieć<br>Duch mój leci ku tobie w świateł kręgi i smugi.<br>Czyjaś rozpacz się sili w biały posąg <orig>okamieć</>,<br>W biały posąg nad brzegiem ociemniałej jarugi.</><br><br><div1><tit1>POWRÓT</><br><br>Gwiazdo, coś spadła, śnij mi się, śnij!<br>W <orig>progum</> wędrowny porzucił kij,<br>Byłem ja leśny,<br>Byłem <orig>bezkreśny</>,<br>A dzisiaj - czyj?<br><br>Dziś - twój