zaspany wzrok obcego człowieka. <br>Stojak w kącie zaczął się wyginać, wymachiwał wiechciem wieszaków niczym wychudzona meduza z wężowiskiem na głowie. Im bardziej się w niego wpatrywałem, tym więcej wykonywał przedziwnych, niepokojących ruchów. W końcu zaczął pełznąć w moją stronę. Zapewne był częścią ogromnego mechanizmu ukrytego pod podłogą; tuż za nim widniała czarna przepaść, wąska rozpadlina, którą otworzył jak puszkę konserw. <br>Wydawało się, że próbuje mnie okrążyć i za chwilę z odciętą częścią podłogi spadnę w dół, w to wiejące lodowatym zimnem piekło pełne lęku przed nieznanym. Zawsze bałem się ciemności, mroku, który nie ma końca, czasu, który nie ma końca w