nie brał ani grosza, więc i szkoda byłoby nie<br>chodzić. Zanosiła mu za to czasem koszyczek jabłek, śliwek, moreli czy<br>choćby jedną z pierwszych zażółconych gruszek, a przyjmował to jedynie<br>dlatego, że z własnego sadu, jako dowód pamięci, nie, broń Boże,<br>zapłatę, na to by się nigdy nie zgodził.<br> Mimo wieku i zniedołężnienia trzymał się Jan kościoła jak tonący<br>brzytwy. Wdrapywał się już z widocznym wysiłkiem na chór, wciągając się<br>nieomal siłą woli po poręczy schodów poskręcanymi przez artretyzm<br>rękami, sapiąc przy tym, łomocząc stopami, aż w całym kościele dudniło.<br>Nie dał się jednak namówić księdzu choćby na krótki wyjazd gdzieś