tradycjach, ale postanowiłam użyć środków ze sztuki współczesnej, bardzo ostrych, licząc na to, że uszlachetni je tekst. Zależało mi na tym, żeby widzowie zrozumieli tragedię tej kobiety, nawiązali z nią kontakt, jakby była kimś, kto mógłby żyć dzisiaj. Byłam pewna, że widzów nie interesują ani tradycje roli Medei, ani system wierzeń starożytnych Greków, lecz podobnie jak ja chcieliby zrozumieć dramat kobiety, którą doprowadzono do tego, że zabija własne dzieci. Pomyślałam tak: jeśli to ma być żywe, muszę pokazać cierpienie tak ogromne, że usprawiedliwi wszystko.<br>Zdawałam sobie sprawę, że taki sposób myślenia jest trochę naiwny: idiotka, która stara się usprawiedliwić Medeę... Zwierzyłam