kusznika w brygantynie. Dyszał ciężko. <br>- Co to było? - spytał wreszcie. - Co to, na Lucyfera, było? <br>- Jezu, bądź miłościw... - mamrotał stojący obok Fryczko Nostitz. - Jezu, bądź miłościw... <br>Rzeczka Węża śpiewnie szumiała na kamieniach.<br>*<br>Reynevan tymczasem uciekał, a szło mu tak, jak gdyby całe życie nie robił nic innego, tylko galopował w więzach. A galopował jak się patrzy, mocno zahaczywszy spętane przeguby o łęk siodła, wtuliwszy twarz w grzywę, z całej mocy ściskając boki konia kolanami, rwał takim cwałem, że aż ziemia drżała i wyło w uszach powietrze. Koń, kochane zwierzę, zdawał się rozumieć, w czym rzecz, wyciągał szyję i dawał z siebie