starą Melchę, która śmiała się jak dziecko bezzębnymi ustami, potem Batuela, <br>jego braci i synów, pozostałych mężów, potem niewiasty i dziewczyny. Nie ominął <br>nikogo. Na sam koniec zostawił cenne podarki przeznaczone dla Rebeki. Narzucił <br>jej na ramiona mieniące jedwabie, cienkie jak mgła egipskie muśliny, na szyi <br>zawiesił cztery naszyjniki z wisiorkami, na głowę położył kosztowną opaskę, <br>przed nią ustawił szkatułki pachnące. Stała oniemiała, odmieniona, ustrojona <br>jak bogini. Mężczyźni patrzyli na nią ze zdumieniem, niewiasty z zazdrością, <br>gdyż ujawnione bogactwo Ab-Rahama zawróciło wszystkim w głowie jak wino. Słyszeli <br>wiele o Ab-Rahamie, lecz nie przypuszczali, by był aż tak możny. Poszczęściło