myślał to, co myślał, doświadczył, czego doświadczył - wskutek czego jest, jaki jest. Na żaden z owych dwóch etapów kształtowania siebie nie miał wpływu, na nic nie miał wpływu - wszak i nie dumałby nad tą teorią, gdyby nie był takim Lopezem Praduigą, jakiego sobie utoczył wszechświat. Maszyna. Maszyna. Nie jest to wizja aż tak przerażająca, gdy uznamy ten proces za naturalny - albowiem nie można czuć nienawiści do przypadku, natury, świata, tylko szaleńcy wygrażają im pięścią i kłótliwe monologi do tych pojęć - słów, niczego więcej - wygłaszają. Podobnie nie masz żalu do natury o to, że musisz umrzeć. Ale Boga - o tak, Boga możesz