naszego domu, przy Kruczej. Skleciła z desek, urwanej blachy, z papy coś w rodzaju krytego kojca. Nie odmówi schronienia, znałyśmy się. Żałowała Konrada, współczuła, pytała o Irenkę.<br> Wyjmują następne zwłoki. Ciało umyka kopaczom, broni się, chce spokoju. Coś, nie myśleć co, odrywa się, spada. Robotnik położył ciężar na zdeptanej trawie, włazi do dziury i dokłada ów przedmiot pod papier, który nasunęła dziewczyna z opaską Czerwonego Krzyża na krótkim rękawku letniej sukienki w grochy. Zobaczę. Podnoszę papier, przesiąkł tak szybko, wilgotny. Konradzie, to ty? Krzywa trójka, oblepione ziemią szkliwo jedynki. Nigdy cię nie opuszczę.<br> Powrót do Malenia - do domu, do Irenki, Surmów