złapiemy.<br>- Korsaki, wy z lewa, ale szybciej! Lońka, pilnuj z prawej strony <br>- rozkazywał zdyszany Łapa. Rozbiegli się po mrocznym już i ucichłym na noc lesie. Gdzieniegdzie na mchu mżyły wielkie kałuże czerwonego światła. Ogromne paprocie zimnymi piórami chwytały za bose nogi, gdzieś ktoś wołał pomiędzy starodrzewem, jakiś ptak przeleciał górą, wlokąc za sobą ciężki łomot skrzydeł.<br>- A co będzie, jak go zobaczymy? - spytał Kajaki zduszonym szeptem.<br>- Zakikujemy, dokąd pójdzie. Musimy wiedzieć, gdzie oni wszyscy są.<br>- Może nas przyjmą do swojego wojska?<br>- Na pewno.<br>- O Jezu, Polek, Polek - gorączkował się Kajaki.<br>- Ćśś. Tam ktoś jest.<br>- Gdzie?<br>- W tym wąwozie.<br>- O Jezu.<br>- Czego