warknęła Milva. - Mieszczuch jesteś. Twój porządek świata murami ogrodzony, tam twe mądrości może i co warte. Rozejrzyj się wkoło! Dolina parowami zryta, brzegi strome i zarośnięte. Jak chcesz wzdłuż rzeczki iść? Zboczem jaru w dół, w chaszcze i bagno, znowu w górę, znowu w dół, znowu w górę, konie za wodze ciągnąc? Po dwóch jarach tak ci się oddech skróci, że w połowie zbocza plackiem zalegniesz. My kobiety i dzieci wiedziemy, Jaskier. A wnetki słońce zajdzie.<br> - Zauważyłem. Ale dobrze, milczę. Posłucham, co zaproponują obyci z lasami tropiciele śladów.<br>Zoltan Chivay trzepnął po łbie klnącą papugę, nakręcił na palec kłak brody, szarpnął