Ale nie tylko na złe drogi sprowadzało mnie opiekuńcze ramię Julka. Dbał również o to, żebym korzystał z jego życiowego doświadczenia i w innych, niż knajpy i płatna rozkosz, dziedzinach. Kiedy, na przykład, zwierzyłem mu się z zamiaru sprawienia sobie eleganckiego kufra podróżnego, a to - w przewidywaniu czekających mnie zagranicznych wojaży, Julek oświadczył, że powinienem taki kufer kupić sobie nie w żadnym luksusowym sklepie Śródmieścia, na Nowym Świecie, czy Marszałkowskiej, tylko u Żyda na Nalewkach, bo to będzie dwa razy taniej. Wybraliśmy się więc na Nalewki. Był to chyba pierwszy mój kontakt z tą ulicą, symbolem wręcz żydowskich ulic Warszawy, platońską