Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 1
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
dobre, że może wyruszyć i wtedy sędzia dawał komendę startową... Rano "Ziober" (tak nazywano trenera Stanisława Ziobrzyńskiego) był bardzo zdenerwowany. Pamiętam, że kazał mi wypić dużą filiżankę kawy. Nigdy tego dotychczas nie robiłem, nawet nie wiedziałem jak kawa smakuje. Ten "doping" wywarł na mnie spore wrażenie, byłem podekscytowany. Myślałem - dzisiaj wóz albo przewóz... ruszyłem w dół. Od razu poczułem, jak nabieram ogromnej prędkości. Gonione wichurą tumany śniegu zakrywały zupełnie narty - to głupie nie widzieć nawet przodów swoich desek! Mimo wszystko udało mi się wycelować między skały i wpadłem na dość płaski odcinek trasy. W tym miejscu siedział na drzewie rosnącym koło trasy "Dziadek
dobre, że może wyruszyć i wtedy sędzia dawał komendę startową... Rano "Ziober" (tak nazywano trenera Stanisława Ziobrzyńskiego) był bardzo zdenerwowany. Pamiętam, że kazał mi wypić dużą filiżankę kawy. Nigdy tego dotychczas nie robiłem, nawet nie wiedziałem jak kawa smakuje. Ten "doping" wywarł na mnie spore wrażenie, byłem podekscytowany. Myślałem - dzisiaj wóz albo przewóz... ruszyłem w dół. Od razu poczułem, jak nabieram ogromnej prędkości. Gonione wichurą tumany śniegu zakrywały zupełnie narty - to głupie nie widzieć nawet przodów swoich desek! Mimo wszystko udało mi się wycelować między skały i wpadłem na dość płaski odcinek trasy. W tym miejscu siedział na drzewie rosnącym koło trasy "Dziadek
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego