Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
pojedynkę szło mi nietęgo. Pomógł mi Wieśniewicz. Nie wychodząc z wody pchał, ja kręciłem i tak na koniec dobrnęliśmy. Nikogo już nie było na plaży. Popędziliśmy do willi i przebrawszy się zbiegliśmy do jadalni, zajmując nasze miejsca jako ostatni. Wieśniewicz na końcu stołu. Ja, uhonorowany, koło pani Campilli.
Kiedy się wpada w obce towarzystwo, przedstawia się ono początkowo jak jedność, nie zróżnicowana, powiązana ze sobą niewiadomymi sposobami. Przy stole jego jedność zaczęła mi się rozpadać. Towarzystwo - porządkować. Nawet kuzynka okazała się mniej podobna, niż mi się to wydawało w samochodzie i na plaży. Włoch, który wyciągnął rower z hangaru, to był
pojedynkę szło mi nietęgo. Pomógł mi Wieśniewicz. Nie wychodząc z wody pchał, ja kręciłem i tak na koniec dobrnęliśmy. Nikogo już nie było na plaży. Popędziliśmy do willi i przebrawszy się zbiegliśmy do jadalni, zajmując nasze miejsca jako ostatni. Wieśniewicz na końcu stołu. Ja, uhonorowany, koło pani Campilli.<br>Kiedy się wpada w obce towarzystwo, przedstawia się ono początkowo jak jedność, nie zróżnicowana, powiązana ze sobą niewiadomymi sposobami. Przy stole jego jedność zaczęła mi się rozpadać. Towarzystwo - porządkować. Nawet kuzynka okazała się mniej podobna, niż mi się to wydawało w samochodzie i na plaży. Włoch, który wyciągnął rower z hangaru, to był
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego